Beksiński. Moje spojrzenie…

Nie sposób przejść obojętnie obok twórczości Zdzisława Beksińskiego. Ja, uwielbiająca kolorowe pastele francuskich impresjonistów, staję zawsze porażona przed Jego obrazami. Myślę, że jak każdy zdaję sobie sprawę, że oglądając je, sprawiam sobie „masochistyczny ból”. W tym sensie, iż nie sposób ich nie przeżywać. Człowiek poddaje się klimatowi i zastanawia, co było w głowie twórcy. Z obrazów Zdzisława Beksińskiego przenika jakaś mroczna opowieść, w dodatku przedstawiona w bardzo sugestywny sposób.

Rdzeń rodziny Beksińskich – malarza Zdzisława, jego żony Zofii i ich syna, redaktora z radiowej Trójki, Tomka znajdował się Sanoku. Przez wiele lat z różnych powodów mieszkali w Warszawie. Tak się potoczyły koleje losu, że Zofia Beksińska zmarła po walce z chorobą, a Tomasz Beksiński popełnił samobójstwo. Zdzisław Beksiński praktycznie został sam. Po jego tragicznej śmierci (został zamordowany przez młodego syna znajomych) wszystkie dzieła, zgodnie z testamentem trafiły do Muzeum Historycznego w rodzinnym Sanoku.

 

Dwa lata temu miałam okazję być w Sanoku. Przypadkowo. Właściwie nawet nie pamiętałam, że jest to rodzinne miasto Beksińskiego. Zaproponowano mi odwiedzenie muzeum poświęcone Jego twórczości, w którym znajduje się bardzo duży zbiór obrazów artysty. Oczywiście, nie mogłam odmówić. Zobaczyłam obrazy o jakich nie miałam pojęcia, o namalowanie których bym Go nie podejrzewała. Dowiedziałam się, że miał w swojej twórczości taki okres, kiedy malował piękne, barwne prace. Oczywiście zawierające jak zawsze mroczne przesłania, ale o niesamowitej ferii intensywnych barw, tak niepasującej do wcześniej znanych mi obrazów.

 

Pokaźny zbiór obrazów, pochodzących z prywatnej kolekcji Piotra Dmochowskiego znajduje się również w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie , którą ostatnio miałam okazję odwiedzić. Postać Piotra Dmochowskiego uznać można za promotora, wielbiciela malarstwa Beksińskiego. Wiele lat współpracowali ze sobą, ale relacji między nimi nie można uznać za krystaliczną, zatem pominę ten wątek.

W Galerii w Częstochowie nie można robić zdjęć. Dostaliśmy jedynie zgodę na fotografowanie się na tle dzieł i posługiwanie się telefonem komórkowym. Stąd niektóre zamieszczone w tym wpisie zdjęcia są słabej jakości, ale dodaje im to tylko tajemniczości. W galerii między innymi przedstawiany jest film dokumentalny na którym sam Beksiński opowiada o kulisach powstawania swoich obrazów. Podczas tej projekcji zszokowała mnie  jedna rzecz – mówi w sposób bardzo spokojny i precyzyjny o rzeczach które wyłaniają się stopniowo na płótnach, wręcz z rzemieślniczą precyzją. Było to dla mnie niespójne z emocjonalną tematyką danego obrazu. Dzień po dniu przedstawia proces powstawania dzieła, aż do ich ostatecznego kształtu, jaki sobie od początku zamierzył. Sądziłam, że ze względu właśnie na szczególną tematykę obrazów, powstają one bardzo spontanicznie, w chaosie lub co najmniej w wielkim „rozdygotaniu”. Podczas, gdy o tym opowiada, okazuje się, że jest to precyzyjnie przemyślane działanie. Nie wiem, może tylko tak mi się wydaje, co dowodzi, jak niebywała była to osobowość.

Dziennik video nakręcony przez Beksińskiego o procesie powstawania jego obrazów

Można pisać godzinami o wielu talentach całej rodziny Beksińskich. Zofii także, ponieważ jak większość kobiet była szyją całego tria. Ukazała się książka, do której koniecznie odsyłam osoby zainteresowane poznaniem ich historii oraz tym, którym moja opowieść dodała apetytu na więcej.

Magdalena Grzebałkowska. "Beksińscy. Portret podwójny"

Magdalena Grzebałkowska. „Beksińscy. Portret podwójny”

„Beksińscy. Portret podwójny” Magdalena Grzebałkowska

Nie chciałabym pisać kolejnej recenzji książki, która zawierałaby banalne hasła, że książka Grzebałkowskiej jest fantastyczna. Bo jest i już. Nie wiem, czy istnieje osoba, na której „Beksińscy” nie zrobiliby wrażenia, na której nie odcisnęłaby się historia rodem z hollywoodzkiego filmu. Jest na odwrót – życie rodziny Beksińskich stało się inspiracją do nakręcenia filmu fabularnego, który ma mieć swoją premierę w 2016 roku. Drżę na samą myśl, że można zmarnować taki potencjał, jak to często bywało w polskiej kinematografii. Jednak życie pisze najlepsze scenariusze.
To, o czym na pewno chcę  napisać, to że „Beksińscy. Portret podwójny” jest absolutną koniecznością dla prawdziwych pasjonatów sztuki. Jest opowieścią o głębokiej fascynacji do… muzyki i filmu. Malarstwo było talentem Zdzisława Beksińskiego, jego sposobem na życie. Tło powstawania obrazów, ludzi którzy sztucznie gromadzili się wokół malarza, w celach prywatnego zysku pokazuje, że sztuka niekoniecznie rodzi się z natchnienia. Beksiński nie lubił traktowania malarstwa, jako czegoś nadzwyczajnego. Ale zarówno on, jak i Tomek byli prawdziwie zakochani w muzyce. Dużo o niej w książce.
Początek historii rodziny Beksińskich nie zapowiadał się nadzwyczajnie – biedny, acz w miarę szczęśliwy dom w Sanoku, problemy życia codziennego w PRL-u. Im głębiej jednak poznaje się bohaterów, tym bardziej zrozumiałe stają się problemy psychiczne Tomka, które były przyczyną samobójstwa. Tomek po prostu chciał umrzeć. Rozjaśnia się mrok i tajemniczość obrazów Zdzisława Beksińskiego, które miały odzwierciedlenie w jego niełatwym charakterze, dziwnych natręctwach i lękach. Zofia Beksińska wydawała się najsłabsza w tym trio, jednak tak naprawdę stanowiła najmocniejsze ogniwo. Pilnowała, by całość się nie rozsypała. Wszyscy umarli, wszyscy tragicznie. Na szczęście spuścizna po Zdzisławie jest pokaźna. Fascynujące obrazy. Nieograniczona wyobraźnia. Magdalena Grzebałkowska przede wszystkim uporządkowała całą wiedzę, którą można pozyskać o rodzinie Beksińskich z pisanych przez nich listów i nagrań video. Książka nie ocenia, nie wprowadza patosu, po prostu opowiada wręcz niewiarygodną historię.

Magdalena Grzebałkowska. "Beksińscy. Portret podwójny"

Magdalena Grzebałkowska. „Beksińscy. Portret podwójny”

2 komentarze

  • Lila

    Ciekawy post, intersuje się sztuką, impresjonizm jest dla mnie cudny. Malarstwo Beksińskiego odkąd pamiętam przerażało mnie, sposób przedstawienia symboliki napawał mnie ogromnym smutkiem, tak to zresztą ma chyba oddziaływać na nas oglądających, zaskoczona jestem kolorystyką. Niemniej jednak jednak jestem pełna podziwu dla kunsztu artysty. Pozdrawiam 🙂

  • Beksińscy. Ostatnia rodzina | TelizLook
    21 października 2016 - 23:07

Zostaw komentarz