Często się zdarza, że przyczyną do dalszego ciągu zdarzeń jest impuls. Rzecz która się wydarza niespodziewanie i pociąga za sobą konsekwencje. Często są to przeżycia, które są następstwem krótkiej chwili. Trzeba ją tylko uchwycić, odczytać i nadać jej dalszy ciąg.
To stało się pewnego poranka. Usłyszałam w telewizji śniadaniowej piosenkę, którą śpiewała osoba o niesamowitym głosie, który mnie zauroczył. Była to IMANY. Śpiewała swój największy przebój „You will never know”.
Natychmiast kupiłam jej płytę. Wszystkie utwory na tej płycie były w podobnym klimacie, który tak mi się spodobał.
Niebawem okazało się, że IMANY będzie koncertować w Polsce. Nie mogłam tego odpuścić. Jechałam na koncert podekscytowana, że będę mogła posłuchać na żywo ulubionych utworów. Oczywiście jak się domyślacie nie zawiodłam się. IMANY okazała się osobą żywiołową potrafiącą „złapać ” kontakt z publicznością.
Minęły dwa lata i dowiedziałam się, że IMANY znowu będzie koncertować w Polsce Śmiałam się, że tym razem to ona mnie szuka. Pojechałam na koncert, który okazał się zupełnie inny niż poprzedni. Był kameralny z akompaniamentem tylko gitary, Przez co jej głos był bardziej hipnotyzujący. Zamykałam oczy i „zanurzałam” się w tych dźwiękach. Ciężko mi było opuszczać salę koncertową , więc robiłam to z ociąganiem. Po pewnym czasie gdy właściwie wszyscy już wyszli, zauważyłam,że piosenkarka schodzi ze schodów aby spotkać się z niewielką liczbą fanów. Byłam wśród nich. Miałam okazję zdobyć autograf i krótko porozmawiać. Okazała się wówczas bardzo miłą i kontaktową osobą, z bliska jeszcze ładniejszą.
Fajne było to, że zapamiętała moje imię. Zwracając się do mnie po dłuższej chwili zwróciła się do mnie moim imieniem -Teresa? Byłam oczarowana.